niedziela, 22 lipca 2012

II

Hej, siedzę sobie w pokoju w Jarosławcu, przyjechałam tu na cztery, czy tam pięć dni. Dobrze, bo przynajmniej nie muszę siedzieć w domu. Miałam wenę (a właściwie brak konkretnej rzeczy do roboty) więc napisałam nowy, beznadziejny rozdział. Ale kiepski tu internet jest, rrany. :U Muszę siedzieć w przedpokoju, by złapać jakikolwiek zasięg. Jestem szczęśliwa bo 27 idę z Helv na Mroczny Rycerz Powstaje. Już nie mogę się doczekać. W Jarosławcu zaś kiszę się w pokoju z mamą i młodszą, upierdliwą lecz kochaną siostrą. Pogoda jak pogoda, dopisuje. Nawet ciepło. Na Aquapark tutaj jednak nie mam co liczyć, cóż. Sama nie wiem, czemu zgodziłam się tu przyjechać, bo mam 25 min drogi do morza, do Mielna. A tutaj też jest morze, więcej ośrodków wypoczynkowych, sanatoriów, takich innych dupereli, więcej straganów, morze, więcej ludzi, sztuczny stok narciarski, aquapark i morze. Już mam oko na parę rzeczy: znalazłam ciekawy sklep, w którym można zakupić: łuk, kołczan i strzały. Wyczaiłam też jakąś przydrożną budkę, a raczej automat, który posiada superhiperodlotowe breloki z The Avengers za pięć zeta, więc muszę je mieć (conajmniej trzy. Muszą dołączyć do mojej kolekcji przypinek). No i kolorowe lampiony, które puszczałam na konwencie w Białogardzie. Za to zdobyłam już fajną 'afrykańską' bransoletkę, więc jako tako jestem zaspokojona. Na razie.
Ale koniec mojego gadania, przedstawiam Wam

Rozdział II

     Loki obserwował jak księżyc rzuca długie, podłużne cienie przez cztery pręty umieszczone w jedynym, niewielkim oknie w swojej celi. Chciał być wolny za wszelką cenę, ale nikt nie mógł mu tego zapewnić. Kto w ogóle chciałby poświęcać dla niego swój cenny czas, kto chciałby sprawić mu przyjemność samą swą obecnością? Nie, on nie potrzebował niczyjego towarzystwa. Przynajmniej tak podpowiadała mu jego nieugięta duma. Na co mogą mnie skazać, jeśli nie na śmierć...? Uśmiechnął się. Był wyczerpany zarówno psychicznie jak i fizycznie, bo spędził w tej celi już ponad miesiąc. Był mocno ograniczony, a nigdy wcześniej się taki nie czuł. Pomieszczenie wyglądem niewiele różniło się od jego własnej komnaty, tyle, że było pięć razy mniejsze.
Wodził wzrokiem po fotelu, dywanie, małym stoliku, kilku krzesłach. Miał odzieloną drzwiami łazienkę, a także oszklony i zakratowany, kilkumetrowy balkon. Zapewniono mu nawet najlepsze posiłki: dokładnie takie, jakie podawano w dany dzień w pałacu jego ojca. Po ogrodach mógł przechadzać się jedynie w soboty, oczywiście pod baczną opieką straży, w kajdankach, przez które powstawały rany na nadgarstkach i piekły niemiłosiernie.
Wstał i usiadł ze skrzyżowanymi nogami na swoim prowizorycznym tarasie.
Na zewnątrz zdążyła się rozhulać potężna ulewa.


    Leżał na łóżku z zamkniętymi oczyma i wsłuchiwał się jak wiatr uderza o szyby, a deszcz stuka w okna. Dzisiejszej nocy w żaden sposób nie potrafił zasnąć. Co około pięć minut wstawał, by rozciągnąć kości i przejść się wzdłuż sypialni, a przez kolejne dziesięć siedział pod kołdrą w oczekiwaniu, że uda mu się zmrużyć oko chociaż na kilka godzin, toteż postanowił, że usiądzie i zacznie  słuchać odgłosów z zewnątrz. Zaczął wspominać o Jane, którą zostawił w Midgardzie, o tym, co teraz robi, co się z nią dzieje. Czy jest bezpieczna? Wciąż zadawał sobie to pytanie. Thor rozmyślając, nawet nie zauważył, kiedy znużył go tak długo oczekiwany sen.
                                                                       ***
    Zbudził go jakiś hałas, więc niechętnie podniósł się z łóżka i niemrawo przejrzał się po pomieszczeniu. Wszystko było na swoim miejscu. Nawet te białe kwiaty z gęstymi płatkami, ostatnio przyniesione przez Thora stały w pstrokatym wazonie, który nigdy mu się nie podobał.
- Dlaczego mu je przynosisz?
- Jego pokój jest zbyt surowy. Powinien zostać jakoś... urozmaicony.
- To cela, palancie! Może wyglądać jak jego dawna komnata, ale jest okratowana i oszklona, do tego znajduje się w wysokiej wieży. Nie zapominaj o tym.
- Usłyszał w myślach.
Tak naprawdę Thor przynosił mu je tylko dlatego, bo w jego mniemaniu Loki je lubił, skoro przywiózł je tutaj aż ze świata ludzi. Prawdą jednak było, że zobaczył je chyba jako pierwsze pośród dymu i wszechobecnej szarości. Może... Może chciał po prostu by były one symbolem? Zapisanym biało na szarym? Sam nie wiedział. Nie pamiętał jakie uczucia wtedy nim targały.

Wstał, wyprostował się i przeszedł kilka kroków. Szybko narzucił na siebie swoje codzienne szaty. Wyszedł na balkon i spoglądał na szklące się od wody dachy pałaców znajdujących się w tym kompleksie. Czekał na nadchodzący świt, gdy znów usłyszał hałas. Czyżby to strażnicy stali za jego sprawą? W pośpiechu podszedł do drzwi i nadstawił uszu. Był zdziwiony tym, co usłyszał.
- Macie mnie natychmiast wpuścić!
- Powtarzałem już, że panienka nie może odwiedzać więźnia. - odparł sztywno strażnik.
- A czy ja już mówiłam, że mnie to nie obchodzi? Wpuszczajcie, albo pójdę po Thora, który przyłazi do niego niemal codziennie o różnych porach!
- Jeżeli chce pani dziś porozmawiać z więźniem, proszę zaczekać do południa, gdy nadejdzie pora spaceru. Wtedy mógłbym zagwarantować pani chwilę prywatności, sam na sam z więźniem. Jeżeli to konieczne.
- Niczego nie sugeruj. Po prostu mnie wpuść!
- Panienka sprawia dziś naprawdę niemałe problemy. Pobiła pani prawie strażnika, jeżeli stanie się to jeszcze raz, będę zmuszony eskortować panią prosto do pańskiej komnaty.
Sif, czego tu szukasz? Pewnie przyszłaś użalać się nad swoim żałosnym życiem i swą żałosną miłością do Thora, o którego tak bardzo się martwisz? 'Nie chcę byś sprowadził go na złą ścieżkę.' - zironizował ją w myślach.
- Pięć minut.
- Zgoda, wchodź.
Gdy Loki usłyszał dźwięk otwierających się zamków, odskoczył jak poparzony. W ułamku sekundy znalazł się na jednym z krzeseł, udając, że jest zajęty oglądaniem kwiatków. Kiedy weszła, nie zaszczycił jej nawet spojrzeniem.
- Strażniku, maska. - Rzekła i strażnik strużką magii wijącą się wokoło jego dłoni zdjął czar z ust Lokiego.  - Drzwi. - Dokończyła stanowczo, a te zatrzasnęły się za nią z hukiem tak, że aż podskoczyła.
Nie widziała go odkąd przyprowadzono go zakutego w kajdany do Asgardu.
- Loki... Stary... druhu – zaczęła podejrzanie głośno. Parsknął śmiechem, jednak nie odezwał się słowem.
- Dobrze, dobrze. Daruję sobie... Ale teraz do rzeczy, nędzna żmijo – szepnęła ze zgrozą, plując mu w twarz i zaciskając dłoń na jego krtani. Zaśmiał się jeszcze głośniej, więc wzmocniła uścisk. Głowę zwróconą miał w stronę drzwi, a ona wwiercała w niego swoje ślepia.
- Dobrze wiem, co knujesz. Chcesz namłócić w głowie swojego brata, i sprawić by cię ochronił? - Rzekła, nieco bardziej stwierdzając, niż pytając.
Nie Sif, nie. On sam chce to zrobić. O nic go nie proszę, nic do niego nie mówię. Nawet na niego nie patrzę.

- Wciąż wierzysz w teorię, że darują ci życie, prawda? Ale powiem ci jedno, ja na pewno się za tobą nie wstawię. Zbyt wielu skrzywdziłeś, jesteś niczym. Podłym egoistą. Hipokrytą. Wszystkim co najgorsze. Nie jesteś wart...

Jestem niczym czy wszystkim? Zdecyduj się.
- ...Litości, życia i miłości Thora.

O tak, miłości Thora, zdecydowanie.

- Tak, jasne, nic nie mów. Nie musisz tego robić, wystarczy, że będziesz słuchać.

Słuchać? Czego? Twoich żałosnych wyznań?

Uśmiechnął się i spojrzał jej prosto w oczy. Widział w nich złość, nienawiść i gniew. A Sif nienawidziła jego wzroku. Zielonych, przepełnionych krzywdą oczu, które wciąż się śmiały, prawie w każdej sytuacji. Nie cierpiała, gdy się na nią patrzył, bo miała wrażenie, że od samego patrzenia może ją sparaliżować. Jak Bazyliszek. A on to kochał. Kochał gdy czuło się przy nim źle, gdy sprawiał ból, gdy sprawiał smutek, gdy wbijał nóż prosto w serce. Cieszył się ze wszystkiego co okrutne, i co obrzydliwe. Kochał czuć się silniejszy od innych.
- Nienawidzę cię za wszystko, co robiłeś – Łzy napłynęły jej do oczu, ale dała upust emocjom gdy wymierzyła mu siarczysty policzek. - Ty niczego nie jesteś wart. Niczego.
Usatysfakcjonowany, uśmiechnął się. Czekał na to. Wiedział, że w końcu to powie.
Sif rozluźniła ciasny uścisk, ale on nawet nie zwrócił uwagi na to, kiedy jego gardło wróciło do normalnego stanu.
- Piśnij chodź słówko strażnikowi, a wiedz, że zabiję cię własnymi rękoma i dopełnię losu, który powinien dopełnić się już dawno temu. - Puściła jego szyję i wyszła, pozostawiając go z Kamelią.

Do następnego,

7 komentarzy:

  1. Coś czuję, że Thor będzie wściekły, gdy dowie się, co Sif zrobiła Lokiemu...

    OdpowiedzUsuń
  2. nie ma to jak pasztetowy pasztetowo pasztet pasztetem pasztetować pasztet pasztetowaty blog, spokojnie i tak zrobie z tego parodie ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SKĄD MASZ MÓJ ADRES PASZTECIE?! ;______;

      Usuń
    2. pasztet pasztetował że pasztetowego bloga zapasztetowałaś >'D

      Usuń
  3. Dlaczego wszystko jest takie zpaszteciałe? ;_; PASZTET JEST WSZĘDZIE ;_________________________________;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BO LUDZIE SĄ PASZTETEM I JEST ON WSZĘDZIE ! UWAŻAJ BO TWÓJ KIBEL ZA CHWILE ROZPIERDOLI PASZTET BY WLEŹĆ DO TWOJEJ DUPY !!!

      Usuń