Witam wszystkich po długiej przerwie. Przepraszam bardzo, że nie dawałam żadnych oznak życia, bowiem... miałam karę. (A także mały zastój twórczy, który niestety często mi się przydarza.) Tak czy siak, jest trójka. Krótka, ale jest. Nigdy nie daję rady wymyślić na dłuższą metę czegoś, co będzie miało więcej niż dwie strony. Poza tym zbliża się szkoła... Trzecia klasa. Jak mam ochotę iść do dobrego liceum, to chyba powinnam się trochę za siebie wziąć i podrasować swoje oceny. Czekają na mnie także nie małe wyzwania w tym roku szkolnym. Będę musiała pogodzić treningi z zajęciami dodatkowymi i w szkole i poza nią. Do tego wszystkiego dochodzą wiersze, które muszę napisać do tomiku, rysunki na okładki i do książek. Poza tym zostają jeszcze konkursy literackie, w których muszę wziąć udział by mieć 5 na koniec roku i większą ilość punktów. A ostatnio... Ostatnio to na prawdę się rozleniwiłam. Mam tyle wierszy do napisania, a nie mam żadnej weny, tak samo jeśli chodzi o rysunki. Nie rysuję na kartkach, bardziej na tablecie. Nie chcę niczego porzucać. Muszę wszystko to ze sobą pogodzić i zrobić 'listę rzeczy i postanowień na rok 2013'.
Ale się wygadałam, uh. :U Ale teraz kolej na rozdział trzeci.
Rozdział III
- Że co zrobiłaś?! - krzyknął oburzony Thor.
Sif wykrzywiła usta w grymasie. Może i nie była dumna ze swojego poprzedniego czynu, ale przynajmniej chociaż raz poczuła się wyższa od samego boga oszustwa. Nie wspomniała jednak władcy piorunów o wielu istotnych szczegółach, toteż zaraz po krzywej linii na jej ustach zagościł złośliwy uśmiech.
- Oh, mój drogi Thorze. A cóż takiego się stało, że tam poszłam?
- Niby nic szczególnego. Jednak wciąż zastanawia mnie fakt PO CO tam poszłaś. I jak cię wpuścili. - rzekł nieco zdezorientowany.
- Poszłam odwiedzić twego brata, a tak jeszcze, zanim wyrok ujrzy światło dzienne. Strażnicy dali mi małą ulgę... I pozwolili wejść na pięć minut rozmowy. - Usiadła na marmurowym fotelu, obitym miękkimi poduchami.
- Jestem ciekaw, czego ów rozmowa dotyczyła.
W głowie Thora kłębiło się mnóstwo pytań. Czy teraz jego przyjaciel mógł być wrogiem? Nikomu nie mógł ufać. Jego kompani śledzą go, obgadują za plecami i chodzą do jego brata, kiedy on o tym nie wie.
Chodził wzdłuż swej ogromnej komnaty z zamyśloną miną, kompletnie zapominając, że Sif także znajduje się w tym pokoju. Gdy ich spojrzenia się spotkały, tajemniczo pokręcił głową, obrócił się na pięcie i wyszedł.
Gość westchnął, gdy drzwi się zatrzasnęły.
***
Wszechojciec właśnie przeglądał dokumenty, siedząc przy biurku w swoim gabinecie gdy jego starszy syn zakłócił spokój, który kłębił się w tym pokoju od co najmniej czterech godzin. Tak, mała przerwa mi się przyda. - Pomyślał i powitał syna z uśmiechem na twarzy.
- Ojcze. - rzekł Thor pochylając głowę przed królem Asgardu. - Wybacz, że ci przeszkadzam. - dodał po chwili.
- W porządku, synu. Co cię tu sprowadza? - Rzekł i wskazał władcy piorunów, krzesło po drugiej stronie blatu.
- Przyszedłem prosić cię o radę. - Mówiąc to, usiadł.
- Czyżby znów chodziło o twego brata?
- Nie do końca. Powiedz mi ojcze, kiedy nastąpi koronacja.
Odyn zpoważniaj. Mimo, iż wiedział, że z natury bóg piorunów jest porywczy i niecierpliwy, nie spodziewał się tego pytania. Nie teraz. Wszechojciec nie odpowiedział, toteż Thor mówił dalej:
- Widzisz, ojcze... Chodzi o to, że to ja chciałbym wydać wyrok ostateczny. - Powiedziawszy to, spuścił wzrok.
- Myślę, że zdajesz sobie sprawę z tego, iż jest to niemożliwe? - Spojrzał na swego syna, ten zaś wciąż nie podnosił głowy. - By zasiąść w radzie, jako najwyższy sędzia potrzeba nie tylko być królem, ale także sądzić mądrze i sprawiedliwie, brać pod uwagę to, co mówi poszczególna jednostka. Z każdej rozprawy trzeba wynosić wnioski. Potrzeba lat praktyki, Thorze. Czy mnie rozumiesz? Thor wciąż wbijał wzrok w podłogę. Liczył się ze zdaniem ojca, ale czy całego procesu nie można by jakoś przyspieszyć? A co jeśli każdy radny wyda karę śmierci? Czy Wszechojciec weźmie pod uwagę to, iż Loki jest jego synem? Jak przebiegnie cały proces? Co się stanie z jego bratem?
- Nie zamartwiaj się, mój drogi. Wyrok, który będę musiał ogłosić na pewno będzie trudny dla nas wszystkich. Ale pamiętaj, ja zawsze sądzę sprawiedliwie. Nie ważne czy jest to mój syn, czy inny więzień. Muszę brać pod uwagę każdy najmniejszy szczegół. Najmniejsze wykroczenie.
Widząc, że Thor nie podnosi spojrzenia z kafelek, Odyn rzekł:
- No to jak, mój synu. Masz ochotę na małe polowanko dziś wieczór? Tylko ty i ja. Ojciec i syn. - Wszechojciec uśmiechnął się krzepiąco i poklepał syna po ramieniu. Ten zaś, jakby ożył i na zawołanie rozweselił się. Polowanie zawsze poprawiało mu humor.
***
Loki leżał na swym łożu i wlepiał wzrok w sufit. Po tak długim czasie gnicia w tej głupiej celi, we znaki
wreszcie wdawała mu się nuda. Monotonia ogarniała go ze wszystkich stron i najbardziej czego pragnął, to jakaś odmiana. A z tego przeklętego miejsca nie dało się przecież uciec! Wiązka magii na pewno by mu w tym pomogła, ale Odyn zabrał mu ją. Tak, odebrał mu jego jedyną najcenniejszą rzecz - moc magiczną. Loki nie wiedział co ma począć. Potrzebował zmian. Potrzebował miejsca. Wolności. Potrzebował... planu!
Wstał, przeszedł się po celi i położył się z powrotem na łóżko. Wystarczyło powtórzyć tę czynność jeszcze dwa razy, by pomysł sam nagle wpadł mu do głowy. Postanowił stać się bardziej rozmowny, gdy jego brat będzie miał zamiar nadal przychodzić tu codziennie. Skoro jest dla niego wszystkim, warto to wykorzystać. Malutkimi kroczkami zacznie realizować swój plan, a wystarczy tylko, że Thor mu w tym pomoże. Ha! Nawet zrobi to nieświadomie! Loki uśmiechnął się szyderczo pod swoją maską. Teraz już wcale nie będzie się nudzić...
wreszcie wdawała mu się nuda. Monotonia ogarniała go ze wszystkich stron i najbardziej czego pragnął, to jakaś odmiana. A z tego przeklętego miejsca nie dało się przecież uciec! Wiązka magii na pewno by mu w tym pomogła, ale Odyn zabrał mu ją. Tak, odebrał mu jego jedyną najcenniejszą rzecz - moc magiczną. Loki nie wiedział co ma począć. Potrzebował zmian. Potrzebował miejsca. Wolności. Potrzebował... planu!
Wstał, przeszedł się po celi i położył się z powrotem na łóżko. Wystarczyło powtórzyć tę czynność jeszcze dwa razy, by pomysł sam nagle wpadł mu do głowy. Postanowił stać się bardziej rozmowny, gdy jego brat będzie miał zamiar nadal przychodzić tu codziennie. Skoro jest dla niego wszystkim, warto to wykorzystać. Malutkimi kroczkami zacznie realizować swój plan, a wystarczy tylko, że Thor mu w tym pomoże. Ha! Nawet zrobi to nieświadomie! Loki uśmiechnął się szyderczo pod swoją maską. Teraz już wcale nie będzie się nudzić...
***
Podczas obiadu, Thor uciekał myślami do godziny dziewiętnastej, kiedy to wraz z ojcem poczuje świeżą woń lasu i wolności, która wyzwalała się w nim podczas polowań. Stukot kopyt koni, szelest koron drzew, świst wiatru w uszach, bębniące w ciele serce i uczucie silnego związania z naturą. Tak, to było to.
Westchnął i powrócił do żywych. Dźgał soczystą baraninę w sosie śliwkowym złotym widelcem z bogatymi ornamentami kwiatów i stwierdził, iż nie jest głodny. Odsunął się więc od stołu i pomaszerował na świeże powietrze. Po krótkiej chwili znalazł się na dziedzińcu, stojąc nad wielką przepaścią. Dziś gęsta mgła spowijała Asgard. Odsłaniała tylko najbliższe wysepki, na których stały budynki. Niedaleko dostrzegł wysoką więzienną wieżę, którą do połowy pochłaniała różowo-pomarańczowa mgła. Wyglądała jak piana, którą czasem kuchnia królewska serwowała na deser w pałacu. Wcale nie była taka smaczna, na jaką wyglądała. Była z lekka mdła i nazbyt słodka. Najczęściej podawano ją gdy był małym szkrabem. On jadł ją niechętnie, ale jego brat aż się nią zajadał. Musiała mu bardzo smakować. Tak czy siak, rozumiał, że praktycznie każde jego wspomnienie silnie było związane z Lokim. Bawił się z nim, walczył z nim, przyjaźnił się z nim. Dzielił z nim niemalże każdą wolną chwilę. Jemu poświęcał najwięcej czasu. On rozumiał go jak nikt inny. Ale kiedy, do cholery, Loki tak szybko dorósł, zaczął podejmować własne decyzje, oddalać się od niego, zagłębiać się w nieswoje sprawy i knuć niecne plany? Nie dostrzegł tego. To tak szybko się stało. Zbyt szybko, by powiedział Lokiemu by się opamiętał i zaprzestał złych czynów. Ale on sam nie był wtedy najlepszy. Nie potrafił odróżnić niebezpieczeństwa od dobrej zabawy. Był zbyt porywczy, by dostrzec, że jego brat także się zmienia.
Westchnął, spojrzał po raz ostatni na mglisty pudding i poszedł w kierunku sali treningowej, w której mógł poćwiczyć nieco do polowania, które miało rozpocząć się za dwie godziny.
Westchnął i powrócił do żywych. Dźgał soczystą baraninę w sosie śliwkowym złotym widelcem z bogatymi ornamentami kwiatów i stwierdził, iż nie jest głodny. Odsunął się więc od stołu i pomaszerował na świeże powietrze. Po krótkiej chwili znalazł się na dziedzińcu, stojąc nad wielką przepaścią. Dziś gęsta mgła spowijała Asgard. Odsłaniała tylko najbliższe wysepki, na których stały budynki. Niedaleko dostrzegł wysoką więzienną wieżę, którą do połowy pochłaniała różowo-pomarańczowa mgła. Wyglądała jak piana, którą czasem kuchnia królewska serwowała na deser w pałacu. Wcale nie była taka smaczna, na jaką wyglądała. Była z lekka mdła i nazbyt słodka. Najczęściej podawano ją gdy był małym szkrabem. On jadł ją niechętnie, ale jego brat aż się nią zajadał. Musiała mu bardzo smakować. Tak czy siak, rozumiał, że praktycznie każde jego wspomnienie silnie było związane z Lokim. Bawił się z nim, walczył z nim, przyjaźnił się z nim. Dzielił z nim niemalże każdą wolną chwilę. Jemu poświęcał najwięcej czasu. On rozumiał go jak nikt inny. Ale kiedy, do cholery, Loki tak szybko dorósł, zaczął podejmować własne decyzje, oddalać się od niego, zagłębiać się w nieswoje sprawy i knuć niecne plany? Nie dostrzegł tego. To tak szybko się stało. Zbyt szybko, by powiedział Lokiemu by się opamiętał i zaprzestał złych czynów. Ale on sam nie był wtedy najlepszy. Nie potrafił odróżnić niebezpieczeństwa od dobrej zabawy. Był zbyt porywczy, by dostrzec, że jego brat także się zmienia.
Westchnął, spojrzał po raz ostatni na mglisty pudding i poszedł w kierunku sali treningowej, w której mógł poćwiczyć nieco do polowania, które miało rozpocząć się za dwie godziny.